Pierścień na moim palcu to właśnie znaczy. Archont klanu Brujah, wybrany przez Maksymiliana Keath'a, członka rady Camarilli. Kawałek metalu, odznaczenie nadane mi za wyświadczone przysługi, a zarazem zobowiązanie do służby. Pozycja, o jaką Nieumarli walczą czasem przez stulecia, osiągnięta przez młodzika przeistoczonego niecały rok temu.
Maksymilian zaproponował nam – Wiktorii, Gabrielowi i mi - służbę jako zapłatę za odpowiedzi, które mu przywieźliśmy. W kwietniu 2005, po ucieczce z Amsterdamu do Wenecji, w zamian za nasze wiadomości przyjął nas w swojej domenie. Po raz pierwszy od chwili, kiedy zaczęło się to całe szaleństwo, los dał mi wybór. Nasze ważne wieści – stos bzdur, jak się potem okazało – były naszym biletem na arenę gier starych Nieumarłych. Tych samych, w których niedawno uczestniczyłem jako zwykły pionek.
Następny poziom. Spadają maski, tylko po to, by odsłonić kolejne. I następne, bez końca tych gier, w końcu to kłamstwa nagromadzone przez stulecia. Wenecja, Londyn, Paryż... W Amsterdamie przez przypadek natrafiliśmy na zwieńczenie intrygi rozgrywanej co najmniej od średniowiecza.
Nie mam cierpliwości, by opisywać kolejne ułudy, które przyjmowaliśmy za dobrą monetę. W niedzielę, w Nowym Jorku, dowiem się, czy znów pogoniliśmy za cieniem. Tak, biorę udział w tej grze – mimo, iż wtedy, w Wenecji, Maksymilian dał mi wybór: zamiast ryzykować, jak szaleniec pchając się w rozgrywki potężnych, mogłem zniknąć ze świata nieumarłych, próbować żyć normalnie. Jeśli byłoby to możliwe, jeśli ktoś nie przypomniałby sobie o moim udziale np. w spaleniu biblioteki uniwersyteckiej w Amsterdamie, jeśli wrogowie moich tymczasowych sprzymierzeńców nie znaleźliby mnie w mojej kryjówce, jeśli...
Ale miałem wybór. I wybrałem działanie, walkę i pewnie szybką Ostateczną Śmierć, a nie udawanie śmiertelnego, którym nie jestem i nigdy nie będę. Wybrałem stronę – choć może tylko do czasu, gdy spadną kolejne maski.
Minął niecały rok. Jestem tak daleko od tamtego Piotra, tamtego mnie, jak tylko mogłem się znaleźć.
Muszę przyznać, że naprawdę podoba mi się to co robisz :] Nie da się ukryć, że wymaga to sporego zaparcia. A tak, a propos... już do pisania na konkurs literacki :P
OdpowiedzUsuńi jak? pogoniliśmy za cieniem?
OdpowiedzUsuńJeszcze, jeszcze. :D
OdpowiedzUsuńDzięki, że znowu piszesz. :)