czwartek, 24 lutego 2005

Welcome to Hell [poniedziałek]

Dwa dni nic nie napisałem, byłem zbyt rozbity. Teraz piszę w nadziei, że pomoże mi to ułożyć moje myśli.


Kiedy się przebudziłem w poniedziałek, ghoule Wiktorii pokazali mi nowy De Telegraaf . Jatka na posterunku policji w Havens, 24 osoby zabite, nikt nie przeżył. Cóż, miasto ma prawie dwa i pół miliona mieszkańców, może się zdarzyć jakiś świr. Już miałem się zmyć do klubu, kiedy pojawił się zdenerwowany Gabriel. Zwrócił uwagę na jedno ze zdjęć, na którym widać było namalowany na ścianie komisariatu dziwny symbol – odwrócone A wpisane w okrąg. Znak jak znak, dla mnie wyglądał jak kolejne graffiti. Wg. Gabriela jednak jest to symbol, którym posługują się wampiry z klanu Brujah. I oczywiście wywalenie go na ścianie, na miejscu masowego morderstwa jest poważnym pogwałceniem Maskarady. Tak więc nici ze spokojnej nocy. Szybki telefon do Księżnej – Eryk, jeden ze starszych, miał pogadać ze swoimi znajomymi z policji i dowiedzieć się więcej o zajściu. Jego telefon nie odpowiada, Sylvia chce, żebyśmy odwiedzili go w jego schronieniu.


Pod kamienicą, w której mieszkał stoją dwa radiowozy i straż pożarna. Fasada budynku w ruinie. Stada gapiów, nie można podejść bliżej. Jeden z nich mówi, że widział całe zajście: podjechała spora grupa na motocyklach, jedna furgonetka i zaczęli strzelać z broni maszynowej. Z kamienicy ktoś się bronił, policja odwiozła już kilka trupów. Zostały ciała, więc to nie wampiry... Co się dzieje? Kiedy Wiktoria idzie porozmawiać z policją, zauważam człowieka biegnącego w naszą stronę. Skórzana kurtka, stój członka motocyklowego gangu... Porusza się szybciej, niż żywy byłby w stanie. Zanim zdążę zareagować, wyciąga pistolet i oddaje jeden strzał. Jak na zwolniony mfilmie, Gabrielem nagle szarpnęło, wszystko wokół zostaje spryskane krwią. Pada na ziemię, na twarz. W plecach wielka dziura wyrwana przez pocisk. Natychmiast biegnie do nas kilku policjantów wraz z Wiktorią, napastnik gdzieś zniknął.


Człowiek zginąłby momentalnie. Wiem, że Gabriel żyje, ale jeśli odkryją to ludzie... Będzie co najmniej nieprzyjemnie. Nagle policjanci stają w miejscu. Kręcą się, jakby zapomnieli, o co im chodziło. Ludzie zupełnie przestali zwracać uwagę na naszą trójkę. Za to do mnie aż za dobrze dociera nagły smród, odór ścieku i gnijących szczątków. Za oba zjawiska odpowiedzialna jest ta sama osoba – stojąca obok nas spokrewniona. Ubrana w jakieś szmaty, o ciele groteskowo wykręconym, jej twarz jest makabryczną maską. Ludzie jej nie widzą – gdy idziemy za nią, tłum nas przepuszcza, ale nikt nie reaguje. Potwór prowadzący trupa.


Gdy nasza nieoczekiwana wybawicielka schodzi przez studzienkę do kanału, zaczynam protestować. Cóż, wobec polecenia moich „opiekunów” muszę ustąpić... Wyłaniamy się z powrotem przy tylnym wejściu do Underground. Ghoule – ochroniarze patrzą na nas z niechęcią, ale nie odważą się zaprotestować. Na zapleczu Gabriel relacjonuje zajście Księżnej. O otrzymanych przed półgodziną obrażeniach świadczy już tylko zniszczone ubranie.

I jakby tego nie było dość na jeden dzień – słychać samochód podjeżdżający pod wejście, krzyki ochrony... po czym miarowy ryk karabinu maszynowego. Drzwi i okno rozpadają się w chmurę odłamków. Sylvia nie stoi już między nami – zamiast niej, w stronę wyjścia pędzi obłok mgły. Wybiegamy za nią na dwór, w samą porę by zobaczyć, jak drugi z napastników wypada ze zmiażdżoną głową z furgonetki na chodnik. Drugi, bo jeden już tam leży. Zdecydowanie martwy. Z samochodu wyłania się Księżna : „Trzeci jest nieprzytomny, weźcie go do środka. I niech ktoś tu posprząta.”


Pochwycony – też ghoul – na wszelkie pytania odpowiada maniakalnym śmiechem. Jest odurzony jakimiś narkotykami. Kiedy Wiktoria zaczyna grozić mu bronią, rzuca się na nią. Zdążyłem go złapać... Prawie. Coś ciepłego spływa mi po rękach... Pistolet w rękach Wiktorii wystrzelił, gdy facet zacisnął na nim dłonie. Trzymam w objęciach świeżego trupa. Natychmiast się cofam... ubabrany krwią, szlamem, gównem z kanału.

1 komentarz:

  1. czekam...

    w przeciwnym razie...[nie, nie przeniosę tego na pole sesji, aczkolwiek... są inne, dużo gorsze metody...]

    OdpowiedzUsuń